1.05.2016

[BLEACH]My heart beats for you [2/X]




Kobieta szybkim krokiem weszła do swojego domu. Bez namysłu zaczęła niemalże biec po schodach niosąc ranną Rukie. Otwierając najbliższe drzwi nogą i wchodząc do średniej wielkości pokoju delikatnie położyła nieprzytomną na łóżku. Zapaliła kilka świateł i odrzucając pościel zabrała się za ściąganie poszarpanego stroju z Rukii, której krew na policzku zdążyła już skrzepnąć i przypominała teraz pękającą skorupę. Czarnowłosa kobieta uniosła drobnej postury Shinigami lekko do góry i pozbawiła części jej stroju, a właściwie pozostałości po nim. Spojrzała na ciało nieprzytomnej. Było brudne, bardzo posiniaczone oraz posiadało wiele ran, zwłaszcza na plecach, które padły ofiarą brutalnego Bunty. Kobieta skrzywiła się widząc to. Z kilku ran nadal wolno wypływała krew. Ułożyła ponownie Rukie na łóżku, starając się przy tym nie dopuścić do otwarcia nowych rozcięć na plecach. Wybiegła.

Po kilku minutach kobieta wróciła do pokoju, w którym znajdowała się ranna Shinigami. W rękach dzierżyła torebkę oraz dużą miskę, z której co chwilę, małymi kroplami, skapywała woda. Ustawiając ją jak najbliżej łóżka przystąpiła do wypakowywania bandaży, plastrów, gąbki i kilku ręczników z przyniesionej przez nań torebki.  Zanurzyła gąbkę i wyciskając, delikatnym ruchem przejechała nią po twarzy dziewczyny, zwłaszcza rannym policzku. Po kilku dodatkowych ruchach twarz Rukii była już czysta. Kobieta zakleiła ranny policzek dziewczyny i przystąpiła do dalszego obmywania. Robiąc to, musiała kilka razy zmieniać wodę, ponieważ czysta, przejrzysta woda, natychmiastowo zaczęła przybierać brązowo-czerwony kolor.
Po upływie godziny czarnowłosa kobieta odetchnęła, odcinając kawałek bandaża z dłoni nieprzytomnej, która bardziej przypominała mumie, niż człowieka. Oddech Rukii w dalszym ciągu był niespokojny. Co chwilę zdawał się być szybszy lub wolniejszy. Kobieta klęknęła obok Shinigami. Delikatnie zanurzyła dłoń w jej włosach i nieznacznie poruszyła palcami. Gdy oddech Rukii lekko się uspokoił poprawiła bandaż na jej głowie i wyszła z pokoju.
„Kurosaki Kaito” pomyślała kobieta nabijając fajkę i siadając wygodnie w fotelu. Opierając stopy na blacie stołu spokojnie wypuściła małą chmurkę szarego dymu, który wolno wirując po chwili znikł. „Czemu ja o Tobie nigdy nie słyszałam? Ichigo też nigdy o kimś takim nie wspominał. Skąd się wziąłeś Kaito i czemu dołączyłeś do tych bandziorów? Czy ten cholerny Bunta maczał w tym paluchy? Czy może...” z przemyśleń wyrwał ją trzask drzwi otworzonych pod wpływem potężnego kopnięcia. Kobieta wiedząc kto to jest szybkim ruchem wyjęła fajkę z ust i zabierając nogi ze stołu zacisnęła mocno pięść.
- Mej rady wysłuuuchaj, mój przyjac... o cześć siostrzyczko!  - wrzasnął radośnie mężczyzna niosąc kilka drewnianych skrzyń – Nie uwierz... - jednak nie zdążył dokończyć swojej kwestii, ponieważ jego twarz spotkała się z pięścią kobiety. Leżał przez chwilę nieruchomo. Dopiero po upływie chwili nieznacznie poruszył palcami u rąk. Odrzucił jedną ze skrzyń, która wylądowała na jego brzuchu.
- Kukaku – san, to bolało wiesz. - i otrzepując ubranie zaczął mozolnie układać skrzynie. Kobieta chwyciła oburącz mężczyznę za ubrania, który zdawał się być wyraźnie wystraszony.
- Jak się nie zamkniesz to znowu oberwiesz. – po tych słowach puściła swojego młodszego brata i wróciła na swój fotel. - Musisz ten syf wnosić akurat tutaj?
- A..ale, siostrzyczko. Sama mi kazałaś zaj...-mężczyzna starał się ostrożnie dobierać słowa. Wiedział, że użycie błędnego wiązało się z bolesną pięścią Kukaku. „Rany, co ją ugryzło? Zawsze taka była, ale teraz to lekka przesada.”
- Ale musisz to cholerstwo wnosić akurat tutaj? - kobieta starała się by jej ton nie był zbyt głośny. W przeciwieństwie do jej brata, zdawała sobie sprawę, że prócz nich na piętrze ktoś śpi. - Znowu będzie trzeba wietrzyć z kilka dni, zachciało Ci się super świeżego żarcia dla świni.
- To dzik – odburknął lekko oburzony brat.
Może to być nawet latający kozioł. Wyjazd mi z tym, ale już! - i ponownie nabijając fajkę skrzyżowała dłonie pod piersiami, próbując przypomnieć sobie na czym skończyła swoje przemyślenia. Obserwując gramolącego się brata znów jej głowa zawładnął obraz mężczyzny, którego spotkała kilka godzin wcześniej. „Nigdy wcześniej nie widziałam go w towarzystwie Bunty. Może jest nowy? Nie, to niemożliwe. Nowych nie przydzieliliby aż tak wysoko, a już na pewno nie do JEGO grupy. Kim jesteś do cholery? Może Ganju by wiedział? Nie, wątpię, żeby o kimś takim słyszał. Bunta z pewnością będzie wiedział, ale pytać go o to może być raczej złym pomysłem.” - ponownie drzwi, tym razem się uchyliły, a w nich ponownie pojawił się młodszy brat Kukaku. Przyglądał się kobiecie bez słowa, która widząc to poruszyła nieznacznie brwiami.
- No i co się tak gapisz? - warknęła zirytowana. Ganju w dalszym ciągu milcząc odsunął się i do pomieszczenia wszedł zamaskowany mężczyzna, potężnej postury i wzrostu. Zza pleców wystawał duży miecz. Sam mężczyzna przyodziany był w skórzany pancerz oraz długą szatę, przypominającą te którą noszą Shinigami, odkrywającą nieznacznie buty. Przy pasie wisiała odcięta, ociekająca czarną krwią głowa Hollowa. Kukaku starał się ukryć swoje zaskoczenie. Spojrzała tylko na krwiste trofeum zamaskowanego człowieka i powiedziała:
- Czy byłbyś na tyle miły i nie pakował mi się z tym do mojego domu?
- Ciesze się, że Cię widzę Kukaku. - powiedział mężczyzna i chwytając głowę Hollowa posłusznie wyrzucił ją za drzwi. Poprawiając swój miecz podsunął sobie najbliższe krzesło i usiadł naprzeciwko Kukaku, która nie dając nic po sobie poznać w dalszym ciągu paliła fajkę. Mężczyzna rozsiadł się wygodnie i uważnie obserwował kobietę. Kukaku czuła na sobie to przeszywające na wylot spojrzenie. Ze spokojem odłożyła fajkę i wysilając się na uśmiech oznajmiła:
- W czym mogę pomóc mojemu ukochanemu Buncie? - i oparła się w taki sposób, że jej piersi spoczęły na stole. Maska Bunty nieznacznie poruszyła się. Jednak w dalszym ciągu milcząc ściągnął swój miecz z pleców i rzucił na stół. Kukaku zmierzyła wzrokiem ostrze i ponownie powróciła nim na mężczyznę, którego spojrzenie nie było już tak świdrujące.
- Musimy pogadać. - oznajmił Bunta, w jego głosie nie dało się wyczuć krzty emocji. Był to głos, którego nie dało się opisać w żadnymi słowami. Kukaku przełknęła ślinę. Nie miała pewności czy potomek Króla Dusz wiedział, kto uratował Rukie. - Masz coś czego ja nie mam. - dodał po chwili wkładając dłoń pod kaptur i drapiąc się po głowie. Kukaku otworzyła szeroko oczy. Bunta widząc to uniósł się lekko z fotela opierając swoje potężne ramiona na stole. Kobieta spojrzała na dymiąca jeszcze fajkę i ugasiła ją palcem.
- Może mógłbyś mnie oświecić? Bo chyba nie mam niczego co należałoby do Ciebie. - odpowiedziała robiąc przy tym wszystko by jej głos brzmiał naturalnie. - Bunta podniósł się z krzesła i podszedł do najbliższego okna przyglądając się dwójce pozostałych Łowców oraz będącej z nimi obcej mu osoby. Zmrużył lekko oczy. Nie, w dalszym ciągu nie był w stanie rozpoznać tej osoby.
- Nie udawaj, że nie wiesz Kuk. - opierając się o ścianę poprawił sobie maskę, która lekko zsunęła mu się z twarzy odsłaniając jej małą część.  Kukaku uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła to określenie. Jednak uśmiech ten nie trwał długo. Ponownie jej wzrok utkwił na Łowcy. - Chciałem skorzystać z prysznica i wziąć pokój, od kilku dni porządnie nie spałem.- Kobieta poczuła niesamowicie wielką ulgę . Spodziewała się najgorszego.
- Jasne, w końcu czego nie robi się dla przyjaciół. Pamiętasz gdzie jest łazienka? - Bunta podszedł do Kukaku i dotykając palcem jej czarnych włosów odpowiedział:
- Oczywiście. Może też miałabyś ochotę? - mówiąc to zanurzył swoje palce głębiej we włosy kobiety, która uśmiechnęła, chwyciła olbrzymią dłoń Łowcy i powiedziała:
- Wiesz, że gdyby nie moje... już dawno bym wzięła z Tobą prysznic. - Bunta syknął lekko i na odchodne rzucił:
- Nie wiesz co tracisz, Kuk. - i rozpinając pancerz udał się w kierunku łazienki. „A więc dlatego mnie nie wyczuł. No nic uszykuję mu chociaż...”
- O kurwa – zaklęła pod nosem, ponieważ zdała sobie sprawę, że jest tu Rukia. „On nie może tu zostać. Nie ma opcji. Myśl Kukaku, myśl.” Zaczęła gorączkowo krążyć po pokoju.
- Co jest siostrzyczko? - kobieta podskoczyła widząc, że cały czas w pokoju z nią był jej brat, przyglądający się całej rozmowie pomiędzy nią, a Buntą. Wzięła głęboki wdech i odparła:
- Słuchaj. Bunta nie może tu zostać. Pomóż mi.
- Ale o co ch.. - Kukaku ponownie chwyciła Ganju obiema dłońmi za ubranie pod szyją.
- Później Ci wyjaśnię. Zajmij się nim. On nie może tu zostać. - i puszczając brata sama udała się na piętro by zobaczyć co z Rukią.
- Kurważ mać – zaklął Reiji kładąc wyrzuconą przez Bunte głowę Hollowa i uderzając pięścią w ścianę domu Kukaku. - Czemu zawsze my musimy czekać?! Jak jakieś pierdolone psy! Co ja jestem! Jeszcze jakaś pizda zabrała tą małą sukę! - prychnął wściekle, a ponownie Jego pięść wylądowała na ścianie, z której odpadły grudki białego tynku. Kaito przez cały ten czas milczał spoglądając co chwilę z nadzieją na wysokie drzewa ciągnącego się lasu. Ostatnie słowa brata dotarły do Niego. „Jak to dobrze, że straciłeś swoją zdolność do wyczuwania reiatsu.” pomyślał Łowca i koniuszkami palców przejechał po ostrzu, które odbijało przebijające się przez gęsty las promienie słoneczne. Ponownie spojrzał przed siebie, zdawało mu się, że coś poruszyło się  w oddali. „Nie.” pomyślał i wydał z siebie nieme westchnienie.
- … mówie do Ciebie patałachu! - wrzasnął Reiji i uderzył brata w tył głowy. Wyraźnie zaskoczony omal nie stracił równowagi. - Co się z Tobą dzieje, ha?!
- Czego chcesz? - odwarknął Kaito masując obolały tył głowy. Poprawiając łuk ponownie oparł się o ścianę.
- Na słuch Ci padło? Pytałem się co odpierdalasz! - odparł ze złością w głosie Reiji ponownie zaciskając pięść oraz posyłając wściekłe spojrzenie. - To przez tą pizde, co?! Zakręciła Ci w tym pust... - zaskoczony w ostatniej chwili zablokował atak ze strony Kaito, który mierzył go złowrogim wzrokiem. Reiji wydawał się przez moment zaskoczony całym zajściem.
- Obraź ją jeszcze raz, a wyrwę Ci ten parszywy jęzor. - maska Reiji'ego poruszyła się nieznacznie. Chwilę potem Kaito poleciał na brzuch kopnięty przez swojego brata, a konkretniej przez Jego klona, który teraz wykręcał mu boleśnie rękę i przyciskał kolanem na kręgosłupie.
- Żałosne. Mój głupi braciszek. Jesteście siebie warci. Możecie razem zgnić w piekle. Jebie mnie to. Jeśli jednak spróbujesz zaatakować mnie raz jeszcze,to przerobie Cię na karmę dla świń, zrozumiałeś?! - po tych słowach Jego klon rozpłynął się w powietrzu, a Kaito natychmiast stanął na nogi otrzepując ubranie i od czasu do czasu ruszając obolałym ramieniem. - Eh... Idę się odlać – oznajmił na zakończenie krótkiego monologu i wybijając się w powietrze, wskoczył na dach domu Kukaku i zsuwając się po nim zniknął z oczu swojego brata. Kaito był wściekły, nie tyle na Reiji'ego, co na samego siebie, że dał się sprowokować. Znowu. Podniósł z ziemi krótki miecz i włożył za gruby, skórzany pas. Ściągnął z głowy kaptur pokazując swoją brązową czuprynę, która ułożona była tak samo jak włosy Ichigo.
- Znowu się pożarliście? - Kaito drgnął słysząc ten głos. Był cienki i brzmiał jak głos dziewczynki, a nie kobiety. Obejrzał się za siebie spodziewając się osoby, za którą tak wypatrywał. Na dachu stała kobieta, niewiele niższa od Łowcy. Miała na sobie kawałek poszarpanego ubrania, zasłaniającego tylko piersi i łono.
Wiatr rozwiewał długie, zielone włosy kobiety, które falowały to na prawą, to na lewą stronę. Przejechała dłonią po pękniętej czaszce, pozostałościach z maski, gdy była jeszcze Hollowem.
Za pomocą Shunpo znalazła się naprzeciw Kaito. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się szeroko rzucając w ramiona. Mężczyzna wydawał się zaskoczony, jednak wtulając głowę w jej włosy objął ją w pasie.
- To nie tak Nel. - odezwał się Kaito i jedną dłoń zanurzył w jej gęstych włosach i delikatnie nią poruszył. Dziewczyna o imieniu Nel zamruczała i oderwała głowę od jego klatki piersiowej, wciąż uśmiechając się. Maska mężczyzny poruszyła się. Nie było tego widać, ale z pewnością odwzajemniał ten uśmiech. Odgarnął z twarzy Nel kosmyk zielonych włosów, odsłaniając nieprzyjemną bliznę – pamiątkę po Noitrze.
- Śmiało. - powiedziała Nel unosząc lekko głowę do góry, w międzyczasie ściągając maskę z twarzy Kaito. Beżowe oczy dziewczyny spotkały się z jego ciepłym spojrzeniem. „Wyglądasz identycznie jak ON, mój drogi. Jednak to Ciebie...”, przerwała ponieważ mężczyzna delikatnie dotknął swoimi ustami jej czoła. Dziewczyna zamknęła oczy, kiedy Kaito przejechał jej palcem pod oczami, po szerokiej linii, różanego koloru. Czekała. Czekała na to. Łowca wychwycił ukryty przekaz. Delikatnie uniósł brodę Nel i zbliżył do jej lekko rozchylonych ust swoje. Czuł jej ciepły, powolny oddech. „Jest taka piękna i spokojna” pomyślał, zbliżając się jeszcze bardziej. Ręce dziewczyny owinęły się na szyi Kaito. Była gotowa, chciała tego.
- Tak tu słodko, że się porzygać można. - powiedział Reiji opierając się o kolumnę w kształcie ręki. Nel odskoczyła od Kaito, który również wydawał się być mocno zaskoczony. By ukryć swoje zaczerwienione policzki nasunął maskę i kaptur. Jego brat widząc to ruszył powolnym krokiem w kierunku pary. - Nie po to zarzynamy tych śmieci – mówiąc to spoglądał na Kaito – żebyś Ty pierdolił jednego z nich. - Nel zacisnęła mocno dłoń na pochwie miecza. Kciukiem wysunęła minimalnie ostrze. Reiji jednak od razu to zauważył. Kontynuując swój marsz powiedział w jej kierunku:
- Szwagierka chce mnie zaatakować?! Haha. Schowaj to dziecko. Nie chce brudzić swojego Surippunotto Twoją parszywą krwią. - i mijając dziewczynę uderzył ją barkiem. Kaito obrzucił brata chłodnym spojrzeniem.
- Odpuść. Co ch... - jednak Nel położyła mu dłoń na ustach i czule uśmiechnęła się. Mężczyzna zauważył jak oczy dziewczyny zaczęły się lśnić.
- Nie warto, Kaito. Nie z kimś takim. - powiedziała cicho i spojrzała w okno domu. Całemu zdarzeniu przyglądał się Bunta, który po kilku sekundach odwrócił się i zniknął w głębi pomieszczenia.
Reiji złapał odciętą głowę Pustego, na której cała krew zdążyła już zastygnąć. Pogłaskał ją, starając się przy tym by Nel to wszystko widziała, po czym zwrócił się do Kaito spokojnym głosem:
- Tak sobie myślę, braciszku. Czy pierdolenie centaura nie jest karalne? - po tych słowach Nel wypuściła miecz z dłoni i wybijając się w powietrze szybko pobiegła w stronę lasu. Kaito nie zdążył zareagować. Zauważył tylko jak dziewczyna, którą chciał pocałować oddala się i znika za pierwszymi drzewami. Nie myśląc zbyt długo, podniósł miecz i szybko pokierował się w tym samym kierunku co Nel. Reiji przyglądał się całemu zajściu, po czym ze spokojem usiadł na ziemi i położył przed sobą głowę Hollowa.
- No i zostaliśmy tylko my, przyjacielu. - i opierając brodę na pięści zasnął.
Drzwi do łazienki otworzyły się z delikatnym skrzypem. Kukaku lekko poruszyła się
puszczając w międzyczasie oko w stronę Ganju. W korytarzu stanął Bunta, który przyodziany był tylko w maskę, kaptur i spodenki. Dziewczyna spojrzała na jego potężnie zbudowane ciało. Łowca widząc to zrobił parę kroków i poruszył mięśniami klatki piersiowej, które posłusznie drgnęły to na lewej stronie, to na prawej. Kobieta uśmiechnęła się spoglądając kątem oka i przypalając fajkę.
- Może jednak to przemyślisz Kuk? - przerwał milczenie Bunta, unosząc rękę do góry, tym samym ukazując swoje widoczne mięśnie żebrowe. Kobieta jednak nie odpowiedziała tylko zamknęła oczy i odwróciła się kładąc stopy na blacie stołu. Bunta zrezygnowany zaczął nasuwać spodnie. Zapinany pasek wydał lekki dźwięk.
- Już Ci mówiłam. - odpowiedziała po dłuższej ciszy. - Już dawno byłabym Twoja, gdyby...
- Wiem wiem. Nie musisz mi się tłumaczyć. - oznajmił Bunta z lekką ironią w głosie. - Gdybyś jednak potrzebowała prawdziwego mężczyzny, to wiesz gdzie mnie szukać. - i poprawiając kaptur zaprezentował swój mocno umięśniony biceps.
- Niestety drogi Bunta, nie będę mogła Cię przenocować. Jeszcze dziś muszę udać się do... świata ludzi. Ganju potrz...
- Nie musisz mi się tłumaczyć, moja droga – oznajmił Bunta, którego maska wyraźnie poruszyła się. - Gdybyście kogoś potrzebowały do... „pomocy”. Chętnie to zrobię, w końcu czegoż to się nie robi dla przyjaciół. Mam rację? - i ujął podbródek kobiety w dwa palce, które mogłyby rozgnieść go w ułamku sekundy. Kukaku udając zmieszaną, starała się uniknąć wzroku Łowcy. „Chyba się udało.” pomyślała kobieta i zabierając palce Bunty ze swojej brody ponownie zaczęła nabijać fajkę. Mężczyzna widząc to oznajmił z lekkim obrzydzeniem:
- Za dużo palisz. - i zawiązując ostatni sznur na pancerzu chwycił swoją długą, ciemną szatę, która do złudzenia przypominała haori noszone przez kapitanów z 13 Oddziałów Obronnych. - Nie wyjdzie z tego nic dobrego.
Możliwe, ale dym chyba pompuje to i owo. Mam rację? - Kukaku z szelmowskim uśmiechem dotknęła swoich dużych piersi. Na co Bunta zareagował lekkim śmiechem. Zabierając swojego Sonshitsu z blatu stołu i umieszczając go na plecach stanął przy drzwiach wyjściowych.
- Mam nadzieję, że niedługo zawitasz do Gulf. - powiedział na odchodne – Powspominamy stare dzieje. - i otwierając drzwi, schylił się lekko, chwycił dłonią framugi i wolno przestąpił próg. Kukaku kiwnęła tylko twierdząco głową. Nie mówiła nic, ponieważ wiedziała, że Bunta nie miał w zwyczaju się z nikim żegnać. Mężczyzna zniknął za zamkniętymi drzwiami, a kobieta jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nie. Cisze przerwał Ganju:
- Ummm.... nadal nie rozumiem, czemu nie mógł tu zostać? I co ja miałbym z tym wspólnego? - kobieta jednak nie odpowiedziała tylko ponownie skierowała wzrok na swoja fajkę. Wolnym ruchem podniosła ją ponownie do ust i zaciągnęła się, by po chwili wypuścić gęstą chmurkę dymu.
- Hej... dowiem się? - młodszy brat Kukaku nie odpuszczał i podszedł do stołu. Kobieta westchnęła.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - Ganju prychnął i skrzyżował pięści na klatce piersiowej. Nie był zadowolony słysząc odpowiedź swojej siostry.
- Butna zawsze ma jakieś ciekawe opowieści. - stwierdził po krótszej chwili.
- Bunta, głupku, Bunta. Urwałby Ci łeb, gdyby tylko to usłyszał. Zresztą, nie wydaje mi się, żeby opowieści o burdelach albo o zarzynaniu kogoś były aż tak interesujące. - odparła ze zrezygnowaniem w głosie.
- Dla kogo są, dla tego są. Idę zobaczyć co u Bonni'ego. - i idąc w kierunku drzwi, za którymi zniknął Bunta uchylił je i wyszedł. Kukaku odetchnęła. „Ciekawe który z Was jest większa świnią?” pomyślała z uśmiechem i spojrzała w kierunku schodów prowadzących na kolejne piętro. „Mało brakowało. Naprawdę mało.” i rozsiadając się wygodnie, zamknęła oczy i zasnęła.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz