Przez zakratowane okienko wpadał
strumyczek światła. Przebijał się przez gęste blond włosy
próbując dotrzeć do twarzy, twarzy na której kilka godzin
wcześniej jawił się smutek i rozgoryczenie, pierwszy raz. Lekko
opuszczona głowa poruszała się w rytmie spokojnego, sennego
oddechu. Od czasu do czasu dało się słyszeć mimowolne załkanie.
Płacz ją zmęczył, a płakała niemalże całą noc. Wylała z
siebie mnóstwo łez uwalniając tym samym cały kłębiący się
żal, gniew, rozpacz.
W otworze usiadł mały brązowoszary
ptaszek. Zaczepił się kurczowo kratki trzepocząc skrzydłami. Gdy
już wreszcie znalazł dogodną pozycję zaświergotał, jakby chciał
coś powiedzieć. Powtórzył to jeszcze raz. Tym razem szczebiot był
znacznie głośniejszy.
Kobieta z trudem otworzyła oczy. Cały
obraz przez moment tkwił w niewyraźnym zarysie. Mrugnęła kilka
razy. Gdy już wszystko wróciło do normy uniosła lekko głowę.
Syknęła czując gwałtowny ból w karku. Spojrzała kątem oka na
kajdany i westchnęła.